Wednesday, May 27, 2015

Krótki wypad wakacyjny do 'so called’ niebezpiecznego kraju, jakim jest Brazylia sprawił, że zabraliśmy z sobą małe nierzucające się w oczy analogowe aparaty. Żadnej kamery ani dużej lustrzanki. Oprócz okazjonalnego używania pentaxa niewiele zdjęć robiłam w ciągu ostatniego roku na negatywie. Zapomniałam o fanie, który towarzyszył oddawaniu rolek do labu, o tym, że cały wyjazd robisz zdjęcia i nie wiesz, co się udało i jak to wyjdzie. Element czekania czyli trochę cierpliwości, a później zaskoczenia, gdy oglądasz zeskanowane zdjęcia to coś fajnego, czego cyfra całkowicie pozbawiła współczesną fotografię.
Tak więc negative rulezzz.